Salut!
Dziś urywek z Pamiętnika Biednego Ucznia:
Dziennik kapitański. Data gwiezdna: 31.01.2014 rok.
Sprawdzian zaliczony.
To znaczy nie wiem, czy zaliczony, ale na pewno napisany - właściwie to prawie to samo. Czas zaczekać na wynik, ewentualnie usiąść w kąciku i zapłakać nad swoją wiedzą (w moim przypadku jej brakiem).
A było to tak.
Sprawdzian nadszedł niespodziewanie. Z daleka wyglądał na łatwego przeciwnika, ale, o zgrozo, w jakim byłam błędzie. Miałam wiele czasu na ustalenie taktyki i kierunku działań, ale ja, pewna zwycięstwa, odłożyłam wszystko na ostatnią chwilę. Dopiero w dzień bitwy uświadomiłam sobie, że powinnam wcześniej dowiedzieć się czegoś o Nim. Poznać Jego słabe i mocne strony, ale było już za późno. Mimo wszystko postanowiłam zmierzyć się z Materiałem, a kiedy zobaczyłam, czego muszę się nauczyć, straciłam całą pewność siebie.
Usłyszałam w oddali chichot i wiedziałam, że to Sprawdzian śmieje się z mojej miny. Zrozumiałam, że nie mogę się poddać. Miałam jeszcze dwie godziny.
2 godziny do Sprawdzianu: Otworzyłam książkę i natychmiast zatrzasnęłam ją ze zgrozą.
1 godzina 55 minut do Sprawdzianu: Niezrażona niepowodzeniem zaczęłam uczyć się z notatek.
1 godzina 30 minut do Sprawdzianu: Po 25 minutach ciągłej nauki nadal nic nie umiałam - postanowiłam dać sobie spokój i pogodzić się z porażką.
1 godzina 20 minut do Sprawdzianu: Znów sięgnęłam po podręcznik. Nadszedł czas, by spróbować bardziej kontrowersyjnej metody: przez następne 50 minut biegałam po domu z zeszytem w dłoni, wykrzykując prawobrzeżne dopływy Wisły.
30 minut do Sprawdzianu: Dobra... nic z tego. Będę ściągać.
5 minut do sprawdzianu: Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Cholera! NIC NIE UMIEM! *panika*
To już koniec. Nie zostało nic prócz nadziei. Choć za jakiś czas nawet ona mi nie pozostanie...
frogola
Cóż za trafny opis uczuć przedsprawdzianowych.Ktoś w końcu musiał ująć to w słowa :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój blog, podoba mi się żółw na powitanie, podoba mi się lista polecanych blogów. Czuj się obserwowana :>