czwartek, 29 maja 2014

Ciekawostka numer I i II

Są takie drogi, którymi nie chadza się samotnie. Nie mówię tu o żadnej metaforze ani niczym niezwykłym, czy magiczno-mistyczno-podobnym. Po prostu: drogą, to znaczy chodnikiem przed moim blokiem, nikt nie chodzi sam.
Chodnik widać z okna kuchni. I, owszem, czasami stoi na nim ktoś samotny. Ale ma psa albo rower. Dla niektórych ludzi pies albo rower jest idealnym towarzyszem i liczy się jako człowiek.
To taka ciekawostka dotycząca psów, rowerów i miejsca, w którym mieszkam, ale trzeba bardzo uważać. Jestem pewna, że jeśli kiedykolwiek wypowiem to, co napisałam powyżej (to znaczy to o chodniku, nie o psie albo rowerze), to po chodniku zaczną chodzić sami pojedynczy ludzie. Zwłaszcza, jeśli opowiem to jako ciekawą ciekawostkę. Bo wiem, jak działają tego typu ciekawostki, które działają tak szczególnie w okolicy, w której mieszkam i zwłaszcza, jeśli to ja je opowiadam (to, że rzeczy, które dzieją się zawsze, przestają się dziać, gdy chcę je komuś pokazać jest kolejną ciekawostką - nazwijmy ją ciekawostką nr II).

Pytanie za 221 punktów: czy jeśli opowiem komuś ciekawostkę nr II, to.. właściwie, co się stanie jeśli opowiem komuś ciekawostkę nr II?

Podsumowanie:
Zapamiętujmy takie dziwne drobiazgi i nie każmy pamiętać nikomu więce.
Albo każmy, jeśli nie jesteśmy mną lub nie mieszkamy w miejscu, w którym ja mieszkam.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Epicko powiewa na wietrze

Płaszcze są cool. Ludzie wyglądają w nich lepiej. Dlatego wołam do Was: NOŚCIE PŁASZCZE!

Bohaterowie dzisiejszego wpisu noszą je i wychodzi im to na dobre.

Sherlock Holmes
W Anglii jest zimno i pada. Przy tak niesprzyjającej aurze człowiek najchętniej siedziałby w domu z kubkiem herbaty i oglądał filmy. Jednak nie można całego życia przesiedzieć przy kominku. Zwłaszcza będąc detektywem. Wychodząc na dwór wypadało by więc założyć na siebie coś ciepłego i gustownego zarazem. I Sherlock Holmes o tym wie. Detektyw konsultant z Baker Street do swojej fioletowej koszuli i niebieskiego szaliczka zwykł nosić czarny płaszcz z postawionym kołnierzem, który powiewa na wietrze i dodaje bohaterskości.
Choć sam Sherlock nie uważa się za bohatera dla wielu swoich fanów nim jest. Śmiało można stwierdzić, że jest to zasługa płaszcza, który nosi. To również dzięki płaszczykowi (i paru innym czynnikom) Sherlock wydaje się wyższy.

(Dalej John! Ruszajmy! Na koniec świata i z powrotem!)

Inne, starsze wcielenie pana Holmesa też nosiło płaszcz tyle, że w kratkę. 

Dziesiąty Doktor
Dowód na to, że płaszcze są doceniane przez wszystkie rasy - nie tylko ziemskie. Władca Czasu zakłada stylowy, dłuuuugi, brązowy płaszcz, który naprawdę ładnie się prezentuje. Płaszcz układa się dobrze zwłaszcza podczas biegania. Dziesiąty biega bardzo często, dzięki czemu płaszcz ma wiele okazji do dobrego układania się. Ponadto doskonale pasuje do garnituru, okularów, conversów, sonicznego śrubokrętu oraz, w zasadzie, do wszystkich innych ubrań.
Płaszcz i jego Doktor stworzyli idealnie dobraną parę.

 (Patrzcie jak ładnie się układa - prawie jak peleryna^^)

Jedenasty Doktor też nosi płaszcz, chociaż (moim skromnym zdaniem) płaszcz Dziesiątego jest jednak płaszczem bardziej doktorowym. Ale...

 (Doceńmy elegancki płaszcz Jedenastki)


Jack Harkness
Zostajemy przy Doctorze Who. W tym uniwersum Doktor nie ma monopolu na fajne płaszcze. Kapitan Jack też nosi płaszcz. Płaszcz niezwykle majestatyczny. Płaszcza na widok którego myślimy o medalach i orderach. Taki z równymi rzędami dużych guzików. Szaro-brązowy płaszcz RAFu. Jack wygląda w nim jak prawdziwy żołnierz (jak bardzo ładny żołnierz). Płaszcz jest długi, co ogromnie mnie cieszy i moim zdaniem lepiej wygląda zapięty niż odpięty - a to zdarza się bardzo rzadko. Wyjątkowość płaszcza idealnie współgra z wyjątkowością jego właściciela.

(Chcesz wyglądać jak kapitan Harkness? Załóż płaszcz!)

Castiel
Kolejny nieczłowiek (anioł) noszący płaszcz. Kolejny przykład na to, że w płaszczu wygląda się fajniej niż bez płaszcza. Płaszcz Castiela to prochowiec (dzięki Supernatural wiem, czym jest prochowiec - seriale bawią i uczą) o jasnobrązowym, lekko tak-jakby-beżowym kolorze, który internet określił ładnie jako kawa z mlekiem. Płaszcz Castiela, jak większość płaszczy, najlepiej wygląda odpięty. Potwierdza to fakt, że w żadnym odcinku nie widzimy go zapiętego (albo widzieliśmy, ale ja to przegapiłam), a to o czymś świadczy. Możliwe, że zapięcie tego płaszcza jest niemożliwe, gdyż jest broniony przez prywatną, niewielką armię Stróży Odpiętych Guzików.

 
(Płaszcz wygląda bosko)

Crowley
Król Piekieł też nosi płaszcz. Nie zawsze i nie wszędzie, ale jednak go zakłada. Zwykłe, eleganckie okrycie dodaje mu stylu (którego i tak ma w nadmiarze) i klasy. Płaszcz Crowleya jest czarny przez co idealnie komponuje się z jego czarnymi spodniami, czarnymi butami, czarną koszulą, czarną marynarką i granatowo-szarym krawatem. Ubranie Crowleya powala bogactwem kolorów, co nie?
Dzięki płaszczowi demon zebrał naprawdę wiele dusz, bo nikt nie jest w stanie oprzeć się urokowi płaszcza.

(Sam i Dean podziwiają płaszcz Crowleya)

To tyle.
Jak widzicie płaszczyki są modne na Ziemi, w Niebie, w Piekle i w każdym innym miejscu wszechświata (nawet poza jego granicami).

Zamieszczone przykłady pochodzą z seriali: Sherlock, Doctor Who i Supernatural, ale nie dajcie się zmylić. W innych produkcjach bohaterowie też noszą płaszcze. Bierzcie z nich przykład i przyjmijcie to cudowne okrycie do swojej szafy. Możecie na tym wiele zyskać.

frogola

PS To tak na koniec jeszcze udomowiona odmiana płaszcza.

(Poznajcie Szlafrok)



środa, 26 marca 2014

Już teraz pamiętam

Cześć!

Z powodów serialowych (czytaj: Supernatural) całkowicie zapomniałam o wczorajszym wielkim święcie. O Dniu Czytania Tolkiena. Mam wyrzuty sumienia, więc zdecydowałam się przesunąć mój osobisty Dzień Czytania Tolkiena na dzisiaj, czyli 26 marca. Czujcie się poinformowani.
Wracam do czytania.



frogola


środa, 26 lutego 2014

Soczek prawdę ci powie

Siema!
Pragnę zaprezentować nowatorską metodę sprawdzenia i nazwania naszych "odczuć", podczas oglądania filmu. Na wstępie muszę jednak ostrzec, że badania nad skutecznością tej metody nadal trwają i póki co wskazują na skuteczność równą -7 %.
Przygotujmy się:
Wystarczy wziąć soczek, czy też inny płyn nadający się do picia, do ręki i przelać go do kubeczka. Teraz można zaczynać. Pozostaje nam tylko odpalić film/serial/skecz/inne i obserwować nasze reakcje.
 
Jeśli oglądając film popijamy napój, jak gdyby nigdy nic i nawet robimy dolewki znaczy, że film nie jest zbyt wciągający (albo, że jesteśmy odwodnieni, ale dla dobra badań lepiej przyjąć tę pierwszą opcję).

Jeśli zapominamy o soczku i po kilku minutach filmu odstawiamy go na podłogę, to film prawie na pewno jest wciągający. Dodatkowo wylanie soczku (i często towarzyszący tej czynności głośny krzyk) może sugerować jakiś niespodziewany zwrot akcji. Ale nie musi.

Jeśli raz na jakiś czas pluniemy soczkiem w monitor lub tak po prostu przed siebie, to oglądany film posiada zabawne sceny i śmieszne momenty. Im śmieszniejszy film, tym częściej parskamy z soczkiem w buzi. Film jest ekstremalnie śmieszny, jeśli boimy się w ogóle wziąć napój do ust.

Jeśli po seansie w kubku znajduje się więcej napoju niż przed seansem, film można określić jako smutny albo wzruszający. Dodatkowa woda w kubeczku to nasze łzy błękitne, które leciały nam z oczek szeroką strugą, kiedy oglądaliśmy ten dramat. Właściwie nie ma prostego sposobu, by, za pomocą soczku, rozróżnić film wzruszający od smutnego. Można kierować się zakończeniem (film wzruszający kończy się wesoło i przyjemnie, a smutny - tragicznie), ale nie jest to zasada, która sprawdzi się zawsze.

Jeżeli kubeczek jest podarty i pognieciony, a soczek leży rozlany na podłodze to film był straszny (w przypływie paniki podarliśmy kubeczek).

Jeżeli kubeczek jest podarty, pognieciony i ciśnięty gdzieś w kąt z furią, a soczek jest wszędzie, to film najprawdopodobniej nas zdenerwował. Jest wiele sposobów, w jaki film może zdenerwować człowieka. Do wniosku w jaki sposób zdenerwował nas ten konkretny film, powinniśmy dojść sami (po chwili medytacji).

Jeśli złapiemy się na proponowaniu soczku bohaterom filmu, może to znaczyć, że chcemy im pomóc. Taka reakcja następuje często w przypadku niesamowitej biedności bohaterów filmu.

Jeśli napój został wypity, a my siedzimy w skupieniu z kubkiem przy uchu, to film posiada wspaniałą muzykę lub aktora (ewentualnie aktorkę) o pięknym głosie. Jeśli zaś kubek leży obok, a my zasłaniamy uszy rękami, to, być może, film nie posiada ani ładnej muzyki, ani miłego dla ucha głosu. Ale tylko być może.

To tyle, jak na chwilę obecną. Badania nadal trwają i mają się dobrze. Nie polecam jednak brać ich na poważnie :)

frogola


poniedziałek, 17 lutego 2014

Smutna prawda

Uwaga! Wpis zawiera spoilery do filmu "Utalentowany pan Ripley",a także informacje nieodpowiednie dla wrażliwego czytelnika!


DICKIE NIE ŻYJE!

Otrzymaliśmy wiadomość z potwierdzeniem, że Dickie Greenleaf (w wolnych chwilach Jude Law) nie żyje. Zmarło mu się, a właściwie został zamordowany przez nieznanego sprawcę. Nasza Redakcja podejrzewa, że owym nieznanym sprawcą mógł być Tom Ripley, ale Nasza Redakcja podejrzewa wiele i, nie zawsze, słusznie. W wiadomości pojawiła się także wzmianka o Wiośle Przeznaczenia - starożytnym artefakcie, którego miał nie znaleźć nawet sam Indiana Jones. To właśnie to pradawne Wiosło najprawdopodobniej było przyczyną zejścia pana Greenleafa. Inną przyczyną mogła być, tak zwana, "agresywna obrona" nieznanwgo sprawcy (Toma?). Istnieje też wersja mówiąca, że za śmiercią Dickiego stoi CeCe (lub Sisi), która podle spaliła jego dom i powiesiła się/Dickiego/Wiosło Przeznaczenia/pana Ripley/pingwina na wiatraku. Wersja ta nie jest jednak wiarygodna, gdyż dom Dickiego nadal stoi.
Jedno jest pewne: Dickie nie zasłużył na śmierć.

(Niech spoczywa w pokoju)

Informacja o śmierci Dickiego dotarła do Naszej Redakcji podczas wspólnego oglądania filmu "Utalentowany pan Ripley" w autokarze (podczas wycieczki szkolnej do Londynu). Ze względu na długość (i radość z celu) podróży była to jedna z niewielu informacji, która do nas dotarła, więc jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tym odrażającym morderstwie polecam osobiście obejrzeć film.
Uczcijmy Dickiego godziną ciszy.

Wpis dedykowany Domi, Julce, Shamanowi, Kai, Werze, Asi, Jadzi i eM [z tego raczkującego-póki-co bloga] oraz w mniejszym stopniu reszcie autokaru. Osoby te jako pierwsze zauważyły tragedię, jaką jest śmierć tego ujmującego młodego człowieka i mają taki sam wkład w zdanie "DICKIE NIE ŻYJE", które stało się smutnym mottem naszej wycieczki, co ja. Dziękuję im i pozdrawiam je serdecznie.

frogola

piątek, 7 lutego 2014

Zło czai się w gruszce.

Witajcie!

Gruszki są złe. Czai się w nich coś mrocznego. Są fałszywe. Ukrywają swą prawdziwą naturę. Są nawet smaczne. Ale to tylko pozory. Pewnego dnia ZAATAKUJĄ! A wtedy będzie już za późno. Nie wiem co chcą osiągnąć: władzę nad światem? Wszechświatem? A może planują zasiać nienawiść w sercach ludzi i gołębi? Nie ważne. Będziemy gotowi. Będziemy walczyć.

Prawdziwa postać gruszki (zdemaskowana za pomocą painta).

frogola

wtorek, 4 lutego 2014

Uważajcie! To znak...

Dzień dobry!

Ta notka jest niczym znak ostrzegawczy, nakazujący uwagę. Uwaga!



Raz na jakiś czas dzieje się w moim życiu coś dziwnego. Mianowicie, będąc w bibliotece czy buszując w internecie natykam się na Nazwisko. Nazwisko należy do jakiejś nieznanej mi osoby i męczy mnie przez następny tydzień. Właściwie Nazwisko nie zawsze jest nazwiskiem - czasem to po prostu jakaś nazwa lub słowo.

I tak, na przykład, wchodzę na fejsbuka, a tam mój znajomy udostępnił obrazek z cytatem z jakiejś (na pewno fajnej) powieści. W porządku. Następnego dnia idę do biblioteki i nagle na półce widzę książkę, której chwilę wcześniej (to znaczy jakieś 2 minuty wcześniej) tam nie było*. Okazuje się, że napisał ją ten sam pan, którego mój znajomy cytował dzień wcześniej w internecie. Zaczynam dostrzegać w tym Plan Boży, ale i tak wypożyczam coś całkiem innego. Czytam, czytam i widzę, pośród wielu innych literek oraz wyrazów, prześladujące mnie Nazwisko. Zaczynam się zastanawiać, czy nie mam obsesji.
Postanawiam podzielić się moimi podejrzeniami z przyjaciółką. Kiedy wracamy razem ze szkoły wstępujemy do kiosku i na pierwszej stronie dowolnej gazety widzimy je. Nazwisko. Postanawiam wreszcie zapoznać się z twórczością jego posiadacza.

Dlaczego musicie uważać? Bo Nazwisko może pojawić się w każdej chwili. Być może już się pojawiło albo pojawia się teraz. A Nazwisko zawsze trzeba sprawdzić. Wiem z doświadczenia. W ten sposób poznałam Sherlocka (mam na myśli serial), Doctora Who, Neila Gaimana, Terrego Pratchetta i sir Arthura Conana Doyle'a, czyli rzeczy, których niepoznania nie potrafiłabym sobie wybaczyć.

Bądźcie gotowi! Nazwisko jest blisko!

frogola

____________________________________________________________________
* Są dwa proste wytłumaczenia tego faktu:
   1) Wcześniej jej nie zauważyłam.
   2) Ktoś niewidzialny podrzucił ją tam, kiedy nie patrzyłam.
Mimo wszystko skłaniam się bardziej ku wersji nr 2.

niedziela, 2 lutego 2014

Bądźmy fajni

Cześć!

Notka modowa. Pragnę wam przedstawić najfajniejszą koszulkę na świecie. A oto i ona:

  
 W wersji męskiej i żeńskiej - bez dyskryminacji.

Koszulka otrzymała tytuł najfajniejszej koszulki na świecie z kilku powodów.

#0 Koszulka jest czarna i ma krótki rękawek. Ostatnio nigdzie nie mogę takiej dostać.

#1 Najważniejszym powodem superowości koszulki jest fakt, że była noszona przez Rory'ego Kinneara w najwspanialszej sztuce jaka kiedykolwiek powstała - Hamlecie.

#2 Wzorek koszulki jest śmieszny, ładny i spełnia funkcję. W spektaklu miał za zadanie podkreślić słowa, że draniem jest ten, kto się uśmiecha. Chodziło oczywiście o Klaudiusza, ale rzecz może się tyczyć wielu osób (na przykład tych panów: klik, klik i KLIK). 
Ponadto omawiany wzorek idealnie nadaje się do namalowania na ścianie kredą lub sprejem (ale to już wandalizm). Jest więc naprawdę udanym wzorkiem.

#3 Taka koszulka może pomóc ci odkryć, czy twój wuj zamordował twojego ojca. Pomyśl nad tym.

#4 Najfajniejsza koszulka na świecie jest najfajniejszą koszulką na świecie, bo można ją nosić wszędzie. Będzie wyglądać elegancko, gdy założymy na nią dobrze skrojoną marynarkę (bo marynarka to wspaniały wynalazek - dzięki niej wszystko wygląda elegancko); nada się na WF (uśmiechnięta twarz i podpis mogą symbolizować podłego wuefistę); możemy w niej spać, pójść do kina i walczyć z zombie (jest czarna, więc nadaje się na kamuflaż).

#5 T-shirty są cool [naukowa opinia pewnego Doktora]

A na koniec zdjęcie przecudownego Rory'ego (w przecudownej koszulce).




frogola

piątek, 31 stycznia 2014

Bitwa o wiedzę

Salut!

Dziś urywek z Pamiętnika Biednego Ucznia:

Dziennik kapitański. Data gwiezdna: 31.01.2014 rok.
Sprawdzian zaliczony.
To znaczy nie wiem, czy zaliczony, ale na pewno napisany - właściwie to prawie to samo. Czas zaczekać na wynik, ewentualnie usiąść w kąciku i zapłakać nad swoją wiedzą (w moim przypadku jej brakiem).
A było to tak.
Sprawdzian nadszedł niespodziewanie. Z daleka wyglądał na łatwego przeciwnika, ale, o zgrozo, w jakim byłam błędzie. Miałam wiele czasu na ustalenie taktyki i kierunku działań, ale ja, pewna zwycięstwa, odłożyłam wszystko na ostatnią chwilę. Dopiero w dzień bitwy uświadomiłam sobie, że powinnam wcześniej dowiedzieć się czegoś o Nim. Poznać Jego słabe i mocne strony, ale było już za późno. Mimo wszystko postanowiłam zmierzyć się z Materiałem, a kiedy zobaczyłam, czego muszę się nauczyć, straciłam całą pewność siebie.


Usłyszałam w oddali chichot i wiedziałam, że to Sprawdzian śmieje się z mojej miny. Zrozumiałam, że nie mogę się poddać. Miałam jeszcze dwie godziny.

2 godziny do Sprawdzianu: Otworzyłam książkę i natychmiast zatrzasnęłam ją ze zgrozą.

1 godzina 55 minut do Sprawdzianu: Niezrażona niepowodzeniem zaczęłam uczyć się z notatek.

1 godzina 30 minut do Sprawdzianu: Po 25 minutach ciągłej nauki nadal nic nie umiałam - postanowiłam dać sobie spokój i pogodzić się z porażką.

1 godzina 20 minut do Sprawdzianu: Znów sięgnęłam po podręcznik. Nadszedł czas, by spróbować bardziej kontrowersyjnej metody: przez następne 50 minut biegałam po domu z zeszytem w dłoni, wykrzykując prawobrzeżne dopływy Wisły.

30 minut do Sprawdzianu: Dobra... nic z tego. Będę ściągać.

5 minut do sprawdzianu: Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Cholera! NIC NIE UMIEM! *panika*

To już koniec. Nie zostało nic prócz nadziei. Choć za jakiś czas nawet ona mi nie pozostanie...



frogola

wtorek, 28 stycznia 2014

Jeszcze nie pożądna notka, ale już blisko

Hej!

Dobrze, może powinnam się przedstawić.
Jestem frogola i jestem leniwa. Lubię czytać. Wszystko. Książki, komiksy, instrukcje obsługi fletu, skład Domestosa... Oprócz tego wspinam się i chodzę po górach. Z hobby to właściwie tyle. Czasami rysuję wesołych Daleków i inne takie. Jestem uzależniona od niektórych seriali. I aktorów. I od Sherlocka Holmesa. I Świata Dysku. I mam taki nieprzyjemny nawyk zaczynania zdań od "i".
Wewnętrznie jestem hobbitem - konkretnie Bilbo.
Ten blog będzie takim moim pamiętnikiem. Pomoże mi uporządkować myśli. Odstresuje po szkole. Będzie moim-miejscem-w-internecie.

frogola

PS Obiecuję, że następna notka będzie porządna, bo jak na razie tylko się przedstawiam C:

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Pora na przygodę

Witajcie!

 To ja i mój nowy Blog. Właśnie wkraczam w świat wspaniałej przygody i niezwykłych wrażeń. Albo raczej Wy, drodzy Czytelnicy wkraczacie, wchodząc na mój blog, który został założony, by zbawiać świat (a przynajmniej tę część świata, która zechce go czytać - tej części świata, z góry, dziękuję).
 Blog nie ma jeszcze sprecyzowanej tematyki, ale to zmieni się do końca tygodnia. Spodziewajcie się jednak dość absurdalnych i radosnych wpisów.
 Zapraszam jutro!

frogola

I jeszcze zdjęcie żółwia, gdyż żółwie dobrem tego świata są.